Nie bój się i zamknij oczy.
Na dziś koniec, łzy rozpaczy już od dawna straciły sens.
Zamknięta w pudełku marzeń wiem, że
nie ucieknę od bólu, gęstwina krzyku
wciąż przygniata, strach kołysze, a serce
coraz wolniej kołata - chcę się wsłuchać
w tą melodię: mroczną, straszną i bez
bólu wciąż zamiera.
Cierpieć?
To już chyba dla mnie bez znaczenia,
poza smutkiem w twoich oczach
nic już bardziej nie doskwiera.
Codziennością stać się chciało, lecz nie mogło.
Rana ranę wciąż otwiera.
Wydobywa nowe złoża, okradając bez litości.
Nie mam sił, więc wciąż zabiera.
Zawsze boli coraz mocniej.
Tylko trochę żalu minie
i dokładam w trumnę wspomnień wygrzebaną,
tuż po zmierzchu - mały płomyk,
który gaśnie bez powietrza i spokoju.
Chcę już zasnąć i zapomnieć.
Uspokajam wszystkie zmysły, uczuć lawa, wciąż tak żywa.
Chwila ciszy, ogień płonie, dusza milczy
Wszędzie spokój, tylko słowik zaczął śpiewać.
Słyszę twoje serce,
mówi głębią słowa.
Przenika jak słońce,
by blaskiem ratować.
Zawiesza w powietrzu posklejane lata.
Wbrew całemu światu, uwalnia od świata.
Zamyka na szczycie bezwiednej miłości.
Ofiaruje szczęście i stan nieważkości.
Jakże dziwny jesteś, gdy składasz swe ręce,
łzami wypłakując rozżalone serce.
Spoglądasz na niebo
- wygląda tak samo.
Tylko twoje wnętrze nagle spustoszało.
Wybiegasz myślami ponad swe istnienie
i znajdujesz sens nazwany cierpieniem.
Lustra szarzeją z jadu oddechów
- wyniosłe twarze nieposkromione.
Oczami dotknąć powodem grzechu,
otulić sercem,
zbyt sztuczne twarze!
Jesteś blisko, tuż przy mnie,
więc dlaczego tak często swoim zachowaniem
ignoruję Twoją obecność...
...Boże?
Czy kiedyś dasz mi zasnąć,
odpocząć smutnym oczom?
Zapomnieć, choć na chwilę,
nie tęsknić dzień i nocą.
Czy kiedyś mi pozwolisz,
rozpocząć nowe życie,
bym rankiem przebudzona
cieszyła się w zachwycie?
Zabrakło Ciebie, płoną wszystkie mosty.
Odszedłeś,
tak łatwo, tak szybko
z jednym słowem prostym.
odszedłeś spojrzeniem, obojętną miną.
Z ukrytym cierpieniem, moją, naszą winą!
Ostatnia nadzieja, odeszła wraz z Tobą.
Umarła w rozpaczy, w małej łzie pod drogą.
Gdzie furtka zielona zamknięta z haczyka
zmieniła się w fortecę z żelaza, co zgrzyta.
Tak bardzo Cię kocham, że sił już mi brak!
Wciąż myślę o Tobie - Ty to mój świat,
zamknięty w szkatułce pogodnego nieba
na którym promienie słońca wiatr rozwiewa.
Jesteś całym ciepłem, które w sobie noszę
zalewasz lawiną ciepłych słów mą duszę;
kropelka po kropelce
kryształowej rosy.
Dotarły do serca koronując stosy
gorących myśli, uczuć i pragnień,
tak wzniosłych, które dały skrzydła,
co w górę uniosły - ponad wszystko
bym mogła poczuć w nieważkości
ogromną radość płynącą z
bezmiaru miłości!!
Wróć do mnie,
żebym była lepsza
dla ludzi...
dla kwiatów...
dla Ciebie piękniejsza,
bym lustra, co patrzy na mnie z wrogą miną,
już się nie lękała,
by ten grymas minął.
Wróć do mnie,
w noc ciemną, w zwykły poniedziałek.
zapal zapach kwiatów,
dla nas,
dla mnie samej - zostaw uśmiech słodki,
szelest słów jedyny.
W mej pamięci głodnej,
zwyczajnej dziewczyny.
Żyć...
pragnę dla Ciebie i z Tobą w jedności.
Przenikać dobrocią, gdziekolwiek zagościsz.
Całe swoje wnętrze harmonii powierzyć.
Iść właściwą drogą, nie przestając wierzyć!
Wróć do mnie, nie zapomniałam jeszcze.
Mam wszystko oprócz Ciebie, a
dla mnie wszystkim jesteś!
Kiedyś Cię odnajdę, znużona czekaniem.
Wybiegnę na drogę - wspólnych chwil konanie.
Osuszę kałuże
- łez wylanych życie.
Wyrównam pagórki
- cierpienie ukrycie.
Zasadzę na łące naszego kochania,
kosmyk trawy szczęścia, by zazieleniała.
Nawet wstanę rano i wszystko otulę
spojrzeniem miłości,
gorącym i czułym.
A gdy wszystko nareszcie gotowe już będzie.
Z całych sił zawołam "Wróć!"
Gdziekolwiek będziesz!
Z nadzieją wydartą
stracona szansa.
Za oknem ciszy
dusza rozdarta.
Zgaszone świece, wśród zgiełku i wrzawy.
Na skraju świata krwią depczą ślady.
Mów do mnie szeptem.
Mów do mnie gestem.
Mów do mnie sercem
- dopóki jestem.
Rozmawiaj ze mną.
Mów do mnie jeszcze.
Chcę odpowiedzieć
- dopóki jestem.
A gdy umilknę?
Nie!!!
Leżąc w grobie, wiatru szelestem,
też Ci odpowiem!
Już nie mogę zamknąć oczu.
Myśli płoną w mojej głowie.
Serce zamiast bić - łomocze,
a łzy płyną, co noc rzewniej.
Wyrzeźbiłam Cię w powietrzu,
oprawiłam w złotą ramę.
Już nie umiem, nawet nie chcę.
Żyć bez Ciebie me kochanie!
Umrzeć...
chociaż raz na wiatr rzucić wszystko.
Umrzeć i zapomnieć...
spalić jak ognisko, długie nędzne chwile
złości i grymasy,
cierpienia posłodzone kłamstwem wszystkich czasy.
Umrzeć i zapomnieć.
Zakopać, pogrzebać... przybite wspomnienia,
a grzechy wyśpiewać,
bez wstydu i strachu z nędzy samej siebie
móc wszystko pożegnać
na własnym pogrzebie!
Chcę byś tu był,
gdy jest mi źle,
gdy brak mi sił,
gdy kończę dzień,
gdy serca żar ugasić chcę.
Chcę byś tu był, bo kocham Cię!
Widziałam Cię wczoraj w moim śnie.
Barwami tęczy zatopiłeś mój świat.
Nadałeś jawie mojej sens,
zaś życiu odebrałeś smak.
Dotknij mnie...
jestem tuż obok Ciebie, blisko.
Dotknij, tak delikatnie,
aż wszystkie złe czary prysną.
I bez słów,
tylko spojrzeniem dawnym
przytul do serca.
Dotknij, bym mogła,
choć przez chwilę przyozdobić
nagość opuszczonego wnętrza.
Za bramą wielkiej ciszy, zastygł żar słowa.
Poległy katusze i życia pogoda.
Umilkły westchnienia i śmiech, tak radosny...
Tam wciąż mieszka zima, więc nikt nie ujrzy wiosny!
Gdy dotykasz Panie serca mego,
niknie wokół cały świat.
Nagle wszystko przeistacza się w
harmonię delikatnych barw.
Dusza moja płonie Tobą i
nie mogę opanować łez.
Jesteś przy mnie,
choć tak blisko,
że nie mogę nawet dotknąć Cię!
Chcę przeprosić znów,
za każde zło, jakie wyrządziłam Ci.
Przecież Tyś jedyną drogą i
Miłością jesteś Ty.
Cała przepełniona trwogą
za swą grzeszność wstydzę się
i choć szans wciąż wiele mam przed sobą,
nie wiem, czy kiedyś zdołam zmienić się?
Dlatego proszę wybacz mi i w sercu
wyryj swe nakazy, bym w Twej
radości mogła żyć, nie umierając
już, ani razu.
Gdy patrzę na Ciebie,
to widzę kogoś,
kogoś kim zawsze pragnęłam być.
Jesteś dla mnie prawdziwym dowodem
na
to, że można w miłości żyć!
Przy tobie wszystko jest
takie proste, a każda chwila
uczuciem brzmi.
Dajesz mi radość najmniejszym gestem,
szczerością uśmiechu,
kolorujesz złe dni.
W blasku twoich oczu,
piękno duszy płonie.
Dociera do serca z każdym nowym dniem,
to że jesteś dobrem, które Bóg nam daje,
gdy w sensie miłości
zagubimy się!
Zanim deszcz zniszczy spokój w nas.
Przytul mnie do serca,
bez żalu, już ostatni raz,
bo nie zdoła nasze szczęście,
uciec spod nieba ciemności,
które je przygniata ogromem podłości.
Już nie spędzimy wspólnie
żadnego z dni lata,
tylko nasze serca zimny szron oplata
- chce wygasić żar uczuć,
które nadal płoną, tą samą miłością,
którą teraz konam.
"Przyjaciel"
Dwa różne istnienia połączone duszą.
Spełnione marzenia, co jednością wzruszą.
Spojrzenie głębokie, które spokój wnosi.
Mówi mi, o czym myślisz i co w sercu nosisz.
Znam Cię już na zawsze,
chociaż nasz czas minie.
Jesteś w moim sercu,
tam nigdy nie zginiesz!
Twoja bezsilność,
rozkładasz ręce.
Nad głową niebo,
chmury zwątpienia.
Oczy stłumione w pytań rozterce,
gonisz myślami, jak złe wspomnienia.
Rozumiesz wszystko, co pozór daje.
Oczami świata, nie duszy pragniesz.
Jednak nie milczysz,
błędne pytanie, którym w noc
ciemną życie się staje!
Odchodzisz,
bez słów.
W milczeniu głośnym przemyka chłód.
Zabierasz wszystko,
co twoim było, tylko mą miłość
zostawiasz siłą.
Na skrawku nędzy, gdzie płoną dusze,
których łez nigdy nikt nie osuszył.
Pragnę twego dobra,
chociaż we mnie gaśnie
blask, który miał szansę
zapłonąć najjaśniej, gdy mrok nas
otaczał - przybite wspomnienia
podążają wciąż za mną śladem
twego cienia.
Pragnę twego ciepła,
które zmienić zdoła
opuszczone wnętrze, co z otchłani woła.
Pragnę twej miłości,
zwykłego ciepełka,
które w szarej muszli,
zalśni jak perełka.
Co zrobić, gdy tęsknię za Tobą
całą swą małą osobą.
Nie umiem bez Ciebie marzyć,
a nawet czasem się zdarzy,
że myślę godzinami
o tym co będzie z nami
i wnioski wyciągam takie,
że będziesz moim chłopakiem,
z którym rozpocznę nowe,
bombowe,
odlotowe
życie bezproblemowe!